Dziś rano. Plucha i szarówka. Jednym słowem masakryczna pogoda.
Jakieś auto z włączonymi długimi światłami totalnie mnie oślepia i na czuja trochę skręcam w lewo…
a tam, zza samochodu wyskakuje dziecko.
Mam na liczniku jakieś 10km/h ale na kocich łbach jest cholernie ślisko.
Dzieciak biegnie do szkoły, z czapką i kapturem na głowie. Nie ma mowy, że mnie widzi lub słyszy.
Ja go też nie widzę. Nie w momencie, w którym skręcam w lewo i nawet nie w chwili, gdy rozglądając się wjeżdżam na pasy.
Hamulec wciskam na maxa gdy ten mały WYSKAKUJE mi przed maskę zza auta, które oślepiło mnie tymi długimi światłami.
Serce mam w gardle. Pot na czole. I przez chwilę zastanawiam się w czym dziś do szkoły poszły moje własne dzieci…. a potem ogarnia mnie złość na rodziców tego chłopca i na samą siebie, bo jestem do tych rodziców bardzooo podobna!
Apeluję więc: NAKŁADAJMY DZIECIOM ODBLASKI nie tylko na czas pieszych wycieczek poboczem! Dzisiaj rano w Szczecinie naprawdę nie było widać absolutnie nic. A ponad to UCZMY ICH BEZPIECZNEGO PRZECHODZENIA PRZEZ PRZEJŚCIA – rozglądania się dookoła i czekania na to, aż na skrzyżowaniu będzie pusto oraz przechodzenia zamiast przebiegania po jezdni.
Krzyczę to sama do siebie dziś od rana. Krzyczę też do was, żebyście mnie dobrze usłyszeli – odblaski + edukacja.