Są wakacje więc i wpisy niech będą wakacyjne ? my właśnie niedawno wróciliśmy z kolejnej już wyprawy żeglarskiej po Mazurach. Pływamy z naszymi chłopakami odkąd starszy miał 3,5 a młodszy 1,5 roku. W tym roku odbędą swój trzeci rejs… i dzieciaki czekały na niego przebierając nóżkami.
Żagle z dziećmi to prawdziwa przygoda. Podobnie ekstremalna dla dzieci, jak i dla rodziców ?
W tym wpisie chcę Ci opowiedzieć o tym jak przygotować dzieci do żeglowania, co warto zabrać i o czym pamiętać w trakcie rejsu.
Po pierwsze: czy żagle są dla nas dobrym pomysłem na wakacje?
Takie pytanie zwykle słyszymy od osób, które z żeglowaniem miały bądź mają niewiele wspólnego, ale rozważają taki rejs jako ciekawą formę wakacyjnego odpoczynku. Zakładam jednak, że wśród rodzin zainteresowanych żeglowaniem chociaż jedno z rodziców ma patent żeglarza bądź sternika, innymi słowy mówiąc nie jest zupełnie zielone w temacie. Jeśli rodzice nigdy nie żeglowali sami to lepszym pomysłem byłoby wzięcie kilku lekcji bądź ukończenie szkolenia, a dopiero później zabieranie ze sobą na jacht dzieci.
Zakładając, że przynajmniej jedno z rodziców przygotowanie żeglarskie posiada to nadal pierwszy wyjazd na żagle z dziećmi to trochę totolotek. Właśnie dlatego na początek sugerowałabym wynajęcie jachtu na 1 dzień i przetestowanie jak się czujecie wszyscy razem na łódce. W naszym przypadku pierwszy wyjazd to było zaledwie kilka godzin na żaglach. Jednak tych kilka godzin starczyło by dać nam pewność i wiarę, że dzieciaki też czują klimat ?
Wybór trasy rejsu
My póki co żeglujemy z maluchami jedynie po śródlądziu. Wynika to z wielu czynników, m.in: z troski o ich i nasz komfort, bezpieczeństwa, ceny. W przyszłym roku planujemy pierwszą morską wyprawę i wtedy podzielę się z wami naszymi doświadczeniami.
W Polsce warunki do śródlądowego żeglowania są wspaniałe – mamy liczne jeziora, które umożliwiają korzystanie z lata. My od 3 lat jeździmy do żeglarskiego raju, czyli na Mazury. Wybór ten podyktowany jest tym, że całkiem nieźle znamy te zbiorniki oraz infrastrukturę na nabrzeżu. Planując rejs z dziećmi znajomość „terenu” jest o tyle istotna, że można wtedy układać swój szlak pod kątem pogody i atrakcji na brzegu.
Wybierając trasę nie chcieliśmy też decydować się na pływanie po wąskich jeziorach, które wymagają stałego wykonywania zwrotów (znów: ze względu na komfort dzieciaków). W związku z tym pływamy po północnych Mazurach. Szerzej o marinach, miejscach przyjaznych dzieciom i atrakcjach w tym regionie piszę we wpisie „Mazury przyjazne dzieciom”.
Przetrwanie na jachcie z dzieckiem / z dziećmi
Przechodząc do punktu głównego, czyli jak przetrwać na powierzchni kilku metrów kwadratowych z jednym bądź dwoma wulkanami energii. Otóż w naszym przypadku okazało się to zaskakująco łatwe. Serio! Zwłaszcza w przypadku młodszego, na którego kołysanie podziałało kojąco i relaksująco, że w czasie pływania bardzo dużo spał. Starszak zaś od początku zainteresowany był tym co dzieje się na pokładzie i z zadowoleniem pomagał tacie sterować. Mimo to, nie obeszło bez „przygód”?
wyzwanie nr 1: korzystanie z toalety
wiadomo jak jest na jachcie: toaleta to dziupla, w której nawet dziecku trudno się zmieścić, a na dodatek nasze dziecko panicznie bało się, że się tam zatrzaśnie. W związku z tym, nawet jeśli na co dzień korzysta z toalety to i tak sugeruję zabranie ze sobą nocnika. Może być to zdecydowanie wygodniejsze. My, niestety, nie pomyśleliśmy o tym za pierwszym razem i później gorączkowo poszukiwaliśmy takowego w Giżycku.
wyzwanie nr 2: noszenie kapoka na pokładzie
wprowadziliśmy żelazną regułę, że dzieci na pokładzie zawsze mają na sobie kapok. Związane to było oczywiście ze względami bezpieczeństwa i od tej zasady nie odstępujemy w trakcie pływania na żaglach – choć wiadomo, dzieci robiły różne próby przekonania nas do zbędności tej części ubrania ? zwłaszcza od czasu, gdy po lekcjach pływania całkiem nieźle unoszą się na własnym kadłubie.
wyzwanie nr 3: cumowanie
dzieciaki choć w czasie żeglowania zachowywały się fajnie, w czasie manewrów, a zwłaszcza cumowania przy dużym zafalowaniu i wietrze mocno nas rozpraszały. Mówiąc szczerze to i tak manewry te robi wyłącznie mój mąż, ja jestem od rzucania cumy lub kotwicy ? ale na te momenty dzieci wysyłaliśmy pod pokład. Żeby było to możliwe warto mieć ze sobą kilka zabawek.
wyzwanie nr 4: pogoda
pływaliśmy już i w upałach, i w totalnym deszczu. Oba doświadczenia były ciekawe, jednak dalekie od preferowanego przez nas optimum, czyli przyjemnego ciepła i wiaterku.
Wbrew pozorom upały były bardziej męczące. Wewnątrz jachtu robiło się wtedy niesłychanie ciepło, zaś spać przy otwartej sztorc klapie się nie dało ze względu na komary (porada bonusowo: koniecznie i absolutnie weź ze sobą moskitierę!) w ciągu dnia zaś Słońce na tyle mocno paliło, że nawet wiaterek nie pomagał. Wtedy robiliśmy częste postoje na kąpiele. Sporo czasu spędzaliśmy nie na żeglowaniu a w lesie i w wodzie. Było fajnie, choć męczące. Widzieliśmy też dość niebezpieczne zjawisko metereologiczne: trąbę wodną.
Z kolei nasza pierwsza mazurska wyprawa odbyła się w lipcu, ale temperatury mieliśmy jak z końca września. Nocami w jachcie było zaledwie kilkanaście stopni, bardzo często też padało. W efekcie byliśmy zmarźnięci i przemoczeni ? dlatego na żagle z dziećmi zawsze ale to zawsze trzeba brać dużooo ubrań, całościowy strój przeciwdeszczowy i koce, kołdry czy śpiwory.
Tak naprawdę były to nasze jedyne wyzwania z dzieciakami. Owszem, czasem bywało głośno, a czasem trudno, ale tak to już jest, kiedy ma się pod opieką dwoje maluchów.
To co nas niezmiernie cieszy to to, że dzieci od wczesnych lat są w kontakcie z wodą. Szanują ją, ale też uwielbiają się w niej bawić. Poza sezonem uczą się pływać, bo wiedzą, że przyda im się to na wakacjach. Czekają na to kiedy będą mogły same popływać na desce windsurfingowej. Z zadowoleniem obserwujemy, że „zarażają się” naszą pasją i stylem życia. A dzięki temu, w przyszłości, kiedy już będą duzi, a może nawet będą mieli własne rodziny, może uda nam się utrzymać właśnie taką nić porozumienia.