Bycie rodzicem oznacza między innymi wprowadzenie dziecka w meandry i zawiłości kwestii leksykalnych… czyli mówiąc prosto z mostu: trzeba młodemu egzemplarzowi wytłumaczyć co i jak się nazywa oraz do czego służy. Szwedzka telewizja wyszła naprzeciw oczekiwaniom rodziców i zmontowała wesołą melodię uczącą dzieciaki jak nazywać intymne części ciała.
Znajomy mieszkający w Szwecji napisał mi, że piosenka jak piosenka, wybitne dzieło to nie jest, ale przynajmniej dzieci mają zabawę. Mieszka w Szwecji od 10 lat więc jakby przesiąkł tamtejszym stylem myślenia… bo w Polsce to nie jest zwykła piosenka. Widział ją chyba każdy dorosły, za to mało które dziecko!
No, ale do rzeczy… gdy się kliknie „play” na ekranie pojawia nam się skaczący penis (żeby poprawności politycznej stało się zadość) a zaraz za nim w tany biegnie srom (znów ta poprawność). Tekst jest prosty i w wolnym tłumaczeniu (za radiotok.fm) brzmi: „Oto siusiak w pełnym galopie. Ten, kto nie ma majtek, dynda siusiakiem i gołym tyłkiem. Cipka jest świetna, uwierz w to! Nawet u starszej pani prezentuje się elegancko”
No więc w sieci zawrzało. Nastraszono nas znów płynącą z zachodu (choć tutaj chyba północ byłaby odpowiedniejszym kierunkiem) wszechobecną propagandą hedonizmu i homoseksualizmu. Powiedziano, że to niemoralne i nieobyczajne. Że nie dla dzieci. A pewnie w domyśle też nie dla dorosłych. Że gorszące i niesmaczne.
A ja się pytam czemu?
Bo rozumiem, że nie każdemu względy estetyczne tej mini-produkcji mogą odpowiadać, ale co złego w siusiaku i cipce. Czy dzieciom wolno mówić, że mają rączki i nóżki, ale narządy intymne są wyjęte poza ich ciało i doświadczenie? W ten sposób, zupełnie nieświadomie, dorośli przekazują swoje nastawienie do seksualności i ciała dzieciom. Dzieciak, 3 latek, na wideo zobaczy skaczące siusiaka/penisa i biegającą cipkę/waginę – dowie się, że chłopcy mają siurki, a dziewczynki szparki. Co w tym złego? Ta dyskusja wpisuje się w znacznie szerszy kontekst edukacji seksualnej małych dzieci, a raczej rodziców małych dzieci, którzy bywają tak onieśmieleni własną seksualnością, że nie potrafią rozmawiać ze swoimi pociechami o TYCH tematach.
A film jak film, bez rewelacji, pomoc w edukacji jako taka, ale prawdę mówi – chłopaki mają siusiaki!
Choć znowu – naprawdę warto wprowadzać dzieciom POPRAWNE nazwy ciała.
Mój dzieciak obejrzał. Pośmiał się chwilę. Przyjął do wiadomości. I poszedł się bawić czymś innym.