Właśnie rzuciło mi się w oczy takie oto zdjęcie (patrz powyżej)* i aż mną coś w środku zatrzęsło. Owszem, postępująca seksualizacja przestrzeni publicznej, cycki śmiejące się z każdego bilbordu sprawiają, że na niektóre rzeczy przestajemy zwracać uwagę. Jednocześnie to zdjęcie pokazało mi, że być może czas przestać „przestać zwracać uwagę” i właśnie powiedzieć jasne i głośne NIE.
* edytowane: na początku na zdjęciu powyżej była mała dziewczynka (na oko 6-7 miesięcy) pozująca do zdjęcia w niemowlęcych szpilkach. usunęłam jednak to zdjęcie gdyż po pierwsze nie mam do niego żadnych praw, po drugie być może to dziecko nie chciałoby „reklamować” mojego tekstu. zamiast tego wklejam zdjęcie szpilek dla maluchów dostępnych na stronie thisnext.com
A cóż złego w szpilkach dla niemowlaka?
Pomijam abstrakcyjny koncept, że dziecko miałoby w tym czymś chodzić. Mimo to, nawet nałożenie tych pokracznych butów do zdjęcia pokazują pewną bardzo niepokojącą tendencję: dziewczynka od pierwszych miesięcy swojego życia jest trenowana do tego, by się podobać, by oddać coś (w tym wypadku możliwość poruszania się) aby zaspokoić potrzeby innych, by nie zwracać uwagi na swoje potrzeby ale szukać uznania w oczach otoczenia.
Pewnie, możecie powiedzieć gender-smender, a dzieci jak świat światem do ról społecznych przygotowywane były. Ano były – powoli i stopniowo, przez obserwację, przez poznawanie świata, przez chęć pójścia w ślady rodziców.Jak zresztą wiadomo w życiu społecznym, mimo tylu lat równouprawnienia, wciąż żywe są seksistowskie uwagi i porównania, co pokazuje raczej, że owo przygotowywanie do ról społecznych również wymaga pewnego udoskonalenia.
Indoktrynacja i kult piękna
Drugim niezwykle niebezpiecznym aspektem tej całej „zabawy w przebieranki” jest rodzący się kult piękna. Wciskamy naszym dzieciom do głów przekaz bardzo jasny i klarowny: masz się podobać, musisz zrobić wszystko aby się podobać, jeśli do podobania się potrzebne są poświęcanie, to ok, poświęcaj się, masz być piękna! I teraz zastanówmy się: czy rzeczywiście to jest ten przekaz, który chcemy wpoić naszym dzieciom?
Celowo mówię „dzieciom”, a nie „dziewczynkom”, bo chłopcy obrywają tutaj rykoszetem. Skoro piękne jest bowiem cechą związana z kobiecością, a jak wiadomo z psychologii męskość buduje się na zasadzie trzech głównych zaprzeczeń (czyli jestem mężczyzną bo nie jestem kobietą) tym samym chłopcy od piękna zostają odstawieni. Czym więc mają zaskarbić sobie miłość, przyjaźń i bezpieczeństwo, skoro tak wychwalane piękno nie jest odpowiednie dla ich roli społecznej?
Najlepsi i pozostali
Do absurdalnych sytuacji doprowadzają też coraz bardziej popularne w USA konkursy mini-miss, gdzie kilkuletnie dzieci odgrywają role modelek i modeli, pozują, pokazują swoje ciała. Matki bronią konkursów jak jakiegoś sacrum. Padają argumenty, że to dzięki nim 3-letnie dzieci chcą trenować, ćwiczą po kilka godzin dziennie układy choreograficzne, trenują śpiew, dobierają stroje i spędzają dużo czasu z rodzicem (zwykle matką), która je szkoli. Hello! Halo Ziemia! Serio? Znacie trzylatka, który chciałby ćwiczyć non stop ten sam układ taneczny? Albo, który siedziałby przez godzinę nieruchomo, aby dać się namalować przed wystąpieniem? Może pochodzę z innej planety, ale trzylatki, które mnie otaczają są jak żywe srebro – dużo gadają, dużo biegają i dużo rozrabiają. Za to, za możliwość spędzenia czasu z rodzicem i zobaczenia w jego oczach dumy oraz uznania dadzą się wręcz pokroić.
Ostatecznie zaś w tych konkursach ktoś wygrać musi. I tutaj proszę państwa rozgrywa się prawdziwy dramat. Bo cokolwiek by nie zrobić 3,4 czy 5 latek nie jest w stanie zrozumieć dlaczego nie wygrał właśnie on/a. Rywalizacja nie jest przeznaczona dla tego wieku. W tym wieku dziecko potrzebuje bezgranicznej miłości, bezwarunkowej, pełnej akceptacji – pewności, że jego dobre dokładnie takie jakie jest. I właśnie takie odczucia powinien zapewnić mu rodzic dziecka… tymczasem, wróć do pierwszego podtytułu. Piękno. Podobać się. Poświęcać.
Dura lex sed lex
Nie ma prawa zakazującego manipulować dziećmi. To znaczy jest, ale obowiązuje ono jedynie reżyserów filmów reklamowych. Co więc powinniśmy zrobić, aby trochę przerwać tą niepokojącą, samo-nakręcającą się spiralę kultu piękna? Czy wypada powiedzieć innej matce „to co robisz krzywdzi Twoje dziecko?” albo „wiesz, według mnie to przegięcie”? Czy doszliśmy do takiego punktu, że każdy patrzy tylko na czubek swojego nosa i swoje podwórko? Ostatecznie zaś: czy ktoś w ogóle powinien reagować?