Każda mama powie, że jej dziecko jest fantastyczne. Piękne, mądre i kochane. Niektóre przyznają jednak, że pod tą miłością i słodyczą jest coś jeszcze: niewyspanie, niezrozumienie, spora doza niecierpliwości i zawstydzenia, które serwują nam nasze własne dzieci. Miłość rodzicielska choć ogromna wcale nie jest łatwa, a małe urwisy są doskonałymi obserwatorami… i potrafią wyłowić dokładnie to, co sprawia, że rodzice zielenieją z zażenowania bądź złości.
Brzmi znajomo? W teorii prawie wszyscy to rozumiemy. coraz częściej również w praktyce zaczynamy dostrzegać potrzeby emocjonalne stojące za zachowaniem naszych dzieci. Nie jest to łatwe, ale Ci, którzy podejmują wysiłek, by nawiązać z dzieckiem dialog i komunikację od najwcześniejszego okresu przyznają, że jest to wysiłek, który się opłaca. Co się jednak dzieje, gdy „niegrzeczne” zachowanie dziecka przyjmuje formę nieakceptowanych przez rodziców zachowań seksualnych, bądź przypominających seksualne? Jak zareagować? Co powiedzieć? Czy w ogóle coś mówić? Zakazać? Zaaprobować? Skomentować?
Wierz mi – jeśli jesteś rodzicem i stawiasz sobie takie pytania – nie jesteś jedyny! Ba! Jesteś o krok bliżej zrozumienia swojego dziecka od dziesiątków tych rodziców, którzy w odruchowej reakcji nakazują kategoryczny zakaz „grzebania w majtkach”.
A feee… tego się nie dotyka!
Dotykanie i poznawanie ciała jest naturalną częścią rozwoju seksualnego dziecka. W ramach tego rozwoju dziecko uczy się również, że są na ciele miejsca szczególnie wrażliwe, których dotyk sprawia przyjemność. Jest to naturalny proces samopoznania oraz zrozumienia swojego ciała. Doświadczenia wyniesione z tego procesu wchodzą w skład budowania uogólnionej opinii na własny temat oraz poczucia samoakceptacji. W efekcie u dziecko tworzy się przeświadczenie, że moje ciało jest fajne/niefajne, dobre/niedobre.
Gdy w odpowiedzi na swoje naturalne zachowanie (dotykanie, poznawanie narządów intymnych, przyjemności z nich płynącej) dziecko usłyszy od rodzica komunikat, który sprawi, że zacznie mieć obawy bądź poczucie wstydu w odniesieniu do własnego ciała – czym to zaowocuje? Być może rzeczywiście tymczasowo uchroni rodzica od niechcianego zachowania w obrębie przestrzeni publicznej – co jednak z późniejszym doświadczeniem seksualnym? Co się stanie, gdy dziecko podrośnie i rzeczywiście będzie myślało „a feee”, „nie dotykaj tego”? Czy stworzy szczęśliwą relację seksualną?
Krzywdzące słowa o masturbacji dziecięcej
Sami niewątpliwie też je słyszeliście. Słowa, których nikt z nas nie chciałby usłyszeć, a już na pewno nikt nie chciałby aby w taki sposób skomentowano jego masturbację:
nie rób tego, nie grzeb w majtkach, zostaw to, a feee, brzydko się tam dotykać, przestań już majdrować, no ile można tak grzebać, ale brzydko, niegrzeczny jesteś, nikt tak nie robi, paluszki Ci uschną, tak robią tylko brzydkie dziewczynki/chłopcy, jak się tak będziesz ciągnąć to Ci odpadnie, od takiego pocierania będą robaki
Jest wiele, bardzo wiele słów, które funkcjonują w przestrzeni społecznej, a których celem jest zakazanie dziecku eksploracji własnego ciała. Zawsze, gdy słyszę je zastanawiają mnie trzy rzeczy:
- jak by poczuła się ta osoba, gdyby to właśnie do niej ktoś skierował takie słowa (po tym jak zobaczy jak się masturbuje)?
- czego ta osoba się boi – co tak strasznego może odkryć małe dziecko poznając własne ciało?
- jaka jest prawdziwa motywacja – czyli innymi słowy, czy przypadkiem nie „doprowadza do porządku” swojego dziecka dlatego, że obawia się, iż jeśli nie zareaguje, ktoś inny poczuje się w obowiązku by zwrócić uwagę, być może nawet samemu rodzicowi
Paradoks oświeconych rodziców
Dzieci są doskonałymi obserwatorami, dlatego też te maluchy, które wychowywane są w poczuciu zastraszenia, zawstydzenia i onieśmielenia cielesnością oraz seksualnością z pewnością wyrosną na nastolatki, które nie będą szukać u rodziców informacji dotyczących życia seksualnego. Z czasem też zaakceptują fakt, że w domu nie rozmawia się o seksie, a wszystkie jego przejawy są karcone… zanim to jednak nastąpi dziecko wielokrotnie „przetestuje” wytrzymałość swoich rodziców. Wykorzysta świadomie bądź przypadkowo fakt, że rodzice reagują dziwnie/głośno/zabawnie na zachowania seksualne sprawiając im tym samym coraz to nowe okazje do powtarzania swojego „a feee”, „brzydko”.
Czasem, gdy pracuję z rodzicami słyszę „tobie to tak łatwo powiedzieć, twoje dziecko nie… (i tutaj wchodzi opis mastubracji na wycieczce szkolnej/w autobusie/przy dziadkach etc.)”. Mam jednak głębokie przekonanie, że moje dzieci nie dlatego nie przysporzyły mi takich „trudności”, że odpowiednio wcześnie zastraszyłam je wizją odpadających kończyn bądź usychających organów, a prędzej dlatego, że moje reakcje zawsze były możliwie spokojne, wyważone i szczere.
Każde dziecko zszokuje swoich rodziców. To równie naturalny proces jak sam rozwój seksualny. Dzieci testują granice i możliwości. To norma. Jednak to od rodziców zależy jaką formę reakcji wybiorą. W przypadku rozwoju seksualnego łatwo uciec do starych i „sprawdzonych” metod zastraszania, okłamywania i piętnowania, trudniej wybrać drogę otwartości i szczerości. Trudniej z wielu powodów, m.in. dlatego, że nie mamy jako rodzice odpowiednich wzorców, często sami mamy w pamięci własne doświadczenia dotyczące masturbacji bądź innych przejawów seksualności, które były bezwzględnie karcone, oraz dlatego, że brakuje wsparcia społecznego i zwykłego zrozumienia.
Chcesz wiedzieć więcej o masturbacji dziecka? Pobierz darmową lekcję z kursu
„Moje dziecko się masturbuje„: